19 grudnia 2013

O co chodzi z tymi toaletami?!

Ci którzy dostali ode mnie kartki (Pani Alicjo, wciąż czekam na Wasz adres) J, przeczytali, że dziwi mnie tu wszystko począwszy od jedzenia, kończąc na toalecie.

Zanim tutaj przyjechałam, wiedziałam, że z tymi japońskimi toaletami jest coś nie tak. Widziałam też parę memów typu:



Dlatego wiedziałam, że nie wolno mi niczego dotykać zanim nie usiądę na sedesie :P
Pierwsze co mnie urzekło to podgrzewany sedes! Wspaniałość, cudowność, luksus, przepych, splendor i perfekcja i słodycz sama w sobie.Na początku nie mogłam się przyzwyczaić i siadałam ostrożnie jak to w polskiej zimnej łazience, nastawiając się psychicznie na chłód w miejscu, w którym tego chłodu czuć nie chciałam...
Teraz sikanie to istna przyjemność! ;-)

No ale od początku.
Jeszcze do lat 50-tych XX wieku Japończycy, podobnie jak w Turcji i ogólnie w całej Azji korzystali z toalety w wersji „kucanej” (zresztą w Japonii nadal jest takich wiele, w Turcji zresztą też. Wiem co mówię, bo sama przez miesiąc mieszkałam w domu z dziurą podłodze. Spuszczę jednak na to zasłonę milczenia).

Kiedyś bogatsi Japończycy mogli sobie pozwolić na białe porcelanowe naczynia w niebieskie kwiatki. Dzisiaj można je kupić na targach staroci, a cudzoziemcy przy ogromnej konsternacji Japończyków, kupują je i sadzą w nich kwiatki!

W każdym razie Japończycy, którzy mają fioła na punkcie funkcjonalności, nowoczesności i wygody (szkoda tylko, że jeszcze nie wpadli na pomysł centralnego ogrzewania – bo większość domów grzeje się piecykami na paliwo albo farelkami, jak nasz) stali się pionierami w produkcji superhipernowoczesnych toalet.

I w ten sposób japońskie toalety posiadają ramię-pilota, uzbrojonego w masę przycisków kontrolujących temperaturę sedesu, strumienie wody na określoną część ciała, strumienie osuszające i wiele innych przycisków. Z takich ciekawszych: Na pilocie znajduje się przycisk, wywołujący odgłos spuszczania wody, bez spuszczania wody.
O co kaman? Tę oto magiczną sztuczkę wprowadzono specjalnie dla kobiet a nazywa się ona Otohime czyli „dźwiękowa księżniczka”. Pozwolę sobie użyć mojego ulubionego określenia – „Badania Japońskich naukowców dowiodły”, że kobiety zużywają 3 razy więcej wody niż mężczyźni, chcąc zagłuszyć wstydliwe odgłosy. Spuszczają wodę przed, w trakcie i po, co znaczy, że woda dwa razy idzie na marne. Japońskie kobiety uważają jednak, że dźwięki „księżniczki” brzmią sztucznie i nadal spuszczają wodę 3 razy dziennie, marnując każdorazowo 20 litrów wody. 

Plik:Modern japanese toilet.jpg
Ta jasne, że niby po angielsku napisane.
Ale zdjęć kibli mi się nie chciało robić, a tylko takie zdjęcie znalazłam w internecie

Księżniczka

Oprócz tego superhipernowoczesność objawia się również tym na przykład, że zamiast banalnego dźwięku spuszczanej wody, usłyszeć można świergot ptaków. Są też i takie w których ćwierkanie odbywa się już podczas siusiania, albo takie które grają Mendelsona w celu rozluźnienia zainteresowanego. Niektóre modele skonstruowane z myślą o osobach starszych mają podłokietniki i  urządzenia pomagające wstać.

Kolejnym pomysłem z kosmosu jest zmienne obuwie przez wejściem do toalety, bo żółtki sobie podzieliły dom na miejsca czyste i nieczyste. Takim miejscem nieczystym jest toaleta (mimo tego, że prawdopodobieństwo skażenia "śmiercionośnymi" bakteriami jest niemniejsze niż w kuchni).
W Aparto, gdzie mieszkamy oczywiście nie bawimy się w kapcie do toalety, tym bardziej, że jeszcze nikt nigdy nie namówił mnie nawet na normalne kapcie do chodzenia po domu. Ale już w hotelu trzeba przestrzegać tej reguły. Takie kapcie, lub ich brak, pokazują też czy ktoś właśnie korzysta z toalety, co wydaje mi się znacznie praktyczniejszą interpretacją kapciowych pomysłów.




Koniec o tych toaletach, ile można?! No ale można. 
Czego to Japończyk nie wymyśli...

Buziaksony!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz