Przyzwyczaiłam
się już, że jak śpiewam to mnie nawet nie widać, jestem tłem,
oprawą muzyczną. Minęły już czasy konkursów, przeglądów i
festiwali i nie ukrywam, że śpiewania nie traktuję teraz tylko
jako pasję, ale też jako zawód. I ma to swoje plusy i minusy.
Gwoli ścisłości – nie żebym była z wykształcenia muzykiem.
Miałam na myśli raczej to, że z tego jest kasa.
Nie nazwę
siebie ani artystką, ani piosenkarką.
Śpiewarka – to
określenie chyba mnie najlepiej charakteryzuje.
Teraz miałam być na świeczniku
bardziej niż kiedykolwiek. Wszystko miało być perfekt od strojów
po makijaż. Ludzie będą przychodzić nie po to, żeby zobaczyć
małą dziewczynkę śpiewającą smutne piosenki, jak z Mam Talent
(czyt. ja 5 lat temu). Będą przychodzić do hotelowego klubu, żeby
sobie popatrzeć, (ewentualnie posłuchać ),
a my jako profeszjonal Rewia z Polski mamy im zapewnić takie show,
żeby z krzeseł pospadali. I przy okazji zostawili napiwki.
Może brzmi to tak, jakby biedna Gosia
z Polski została sprzedana japońskiej mafii i zmuszają ją teraz,
żeby tańczyła i śpiewała w klubie goł goł… nago.
A prawda
jest taka, że na takie show przychodzą dziadki, średnia wieku 50+,
jest bardzo radośnie, wdzięcznie, aż chce się występować.
No i są to zupełnie inne klimaty niż
dotychczas w mojej „karierze”. Mam być słodka, zalotna i
seksowna. Trochę jak w kabarecie albo Burlesce, czyli coś o czym
marzyłam ostatnimi czasy. Zupełnie inne muzyczne doświadczenie!
No i jeszcze apropos dziadków. Dziadki
tworzą super klimat, bo wszyscy po hotelu chodzą w hotelowych,
fioletowych albo zielonych kimonach i wyglądają słodko. Jak siedzą
wszyscy w klubie w tych ich kimonkach świecących w ultrafiolecie aż
Ci się gęba cieszy i masz ochotę ich wszystkich wyściskać .
Musiałam też w końcu rozruszać moje
22 –letnie kości i zacząć się poruszać na scenie. I nie, żeby
było to takie łatwe jak się wydaje. Podczas prób czułam się jak
drewniak.
Pierwszy tydzień występów to ciągła rozkmina: „Jak
jednocześnie można tańczyć i śpiewać?!”. Teraz jest już
lepiej i nawet zaczynam się tym bawić.
Czasami śpiewamy dla 4 osób, czasami
dla całej sali. Czasami jest mega energia od ludzi, czasami aż się
nie chce się wychodzić. Czasami występując dla 4 osób wychodzimy
z większymi napiwkami niż gdybyśmy występowały dla całej sali,
czasami śpiewając dla całej sali wychodzimy z niczym.
Czasami
jest też tak, że show się nie odbywa, bo nie ma ludzi (mimo
naszych wspaniałych plakatów rozwieszonych po całym hotelu.
Skandal po prostu!)
Także zawsze jest ten dreszczyk
emocji. Nigdy nie jest tak samo.
Aaa i najważniejsze: robimy 2 szoły.
Pierwszy jest o 21:30, następnie 40 minut przerwy i kolejny zaczyna
się o 22:40. Kończymy więc po 23:00, idziemy się „mościć”
(w naszej gwarze to znaczy kąpać się) i zaraz po tym idziemy na
neta. W Polsce jest wtedy godzina 17:00. Jakby ktoś chciał mnie
uchwycić na skypie, czy fejsie to właśnie zazwyczaj między 17:00
a 19:00 polskiego czasu.
I w końcu coś na co czekałam z
niecierpliwością! W każdej kolejnej notce będę dodawała filmiki
z występów.
Pierwszy film jaki dodam jest
najsłabszy w porównaniu do następnych. Wyglądam jak śnieżynka (w mojej studniówkowej sukience) i przystąpuję sobie z nóżki na nóżkę :P Mimo pozorów właśnie z tą piosenką męczyłam się najbardziej.
Dodaję właśnie ten film jako pierwszy, żeby przygotować Was do innych naszych
„skandalizujących” występów ;)
Enjoy the show!
AAAAA! Nareszcie jakiś filmik! Już myślałam, że się nie doczekam! :) Nic nie zrozumiałam z piosenki, ale dotarło do mnie, że bardzo tęsknię za Tą "Śnieżynką" :)
OdpowiedzUsuńOooo slodko :)
Usuń