27 października 2013

Jedzenie part.1

Niestety nie uda mi się wrzucić filmów w kolejnych notkach, bo ciągle jeszcze mam problemy z laptopem i stoję w miejscu. Mam jednak to szczęście, ze nie muszę się za każdym razem prosić dziewczyn, żeby cokolwiek na blogu napisać. 
Wiem, ze niektórzy nie mogą się już doczekać naszych scenicznych popisów (taaakie jesteśmy przeciez Gwiazdy :P), ale jeszcze chwila cierpliwości. Na dniach dostane nowy kabel do laptopa i wszystko będzie działać już jak należy :-) 
Z gory przepraszam za brak polskiej pisowni. Poprawilam co moglam... 
I strasznie zaluje, ze nawet nie moge wstawic ladnych, obrobionych zdjec, zeby w calej okazalosci pokazac jakie tutaj jemy fajne rzeczy.

Pozdrawiam mamę Oli, która śledzi bloga i podobno nie moze się doczekać kolejnych wpisów. Pani Mario, wpis dedykowany specjalnie dla Pani :)


Po pierwszym udanym show, pani Ewa i Pan Watanabe zrobili nam niespodzianke w postaci malego japońskiego poczęstunku. Piliśmy śliwkę, czyli taki japoński likier śliwkowy (bardzo niepozorny, bo pilo się go jak soczek, ale nagle wszyscy zrobiliśmy się wesolutcy). 

Mieliśmy tez takie „ichsze”przekaski np.kawałki ryby, kiełbasy, ryz, i mieszanka orzechowa. 
I wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, ze wszystkie te przekąski były w postaci zelkow, albo chipsów! Dlatego jadłam tylko orzechy. Wygladaly i smakowały... bezpiecznie. Bo zelowa ryba jakos nie bardzo przypadla mi do gustu...











W tle Pan Watanabe sie zalapal :)



Przez pierwszy tydzień jedliśmy w hotelowej restauracji. Oczywiście nieodzownym punktem każdego takiego obiadku była zielona herbata. 
Mimo tego, ze uwielbiam zielona herbatę, do tej nie mogłam się przyzwyczaic, bo była... ryżowa! Także wszystko tu jest z ryzem. Śniadanie obiad i kolacja. Nawet kanapki sa z ryzem, ale o tym za chwile.

W skład takiego obiadku najczęściej wchodził ryz (jakżeby inaczej), jakieś mięso, zupa mieso, ktora my nazywałyśmy zupa ze ścierki, bo trochę tak wygląda. No i jakieś tam warzywka w ilości minimalistycznej, tez wyglądające podejrzanie czasami. Szczególnie do tych ich salatek podchodziłyśmy sceptycznie ;)
Mięso to najczesciej kurczak, albo wołowina (taka tłusta, ze na pierwszy rzut oka nawet kijem bys tego nie tknął, ale wlasnie danie z porku – tak to nazywałyśmy – smakowało mi najbardziej).
W ktoryms momencie tego miesa po prostu było już za duzo, do tego przestawienie się z polskiego jedzenia na japońskie zrobiło swoje. Nie żebym miala jakieś żołądkowe rewolucje, ale jakos straciłam apetyt, co raczej mi się nie zdarza, bo zazwyczaj jem duzo. 


Porku


Ola z Ania wcinaja tofu


czachan (nie wiem jak to sie pisze:P) czyli ryz, jajko i jakies inne gadzety


No i odkryłam kielki, ktore potem jadłam caly czas. Zresztą do tej pory je podjadam do obiadu jako sałatkę.


kielki moje :)


Oli natomiast najbardziej do gustu przypadł ramen. To taka ich typowa zupa z makaronem, podobna do rosołu. Ramen taki można jesc z kielkami, grzybami, z mięsem, można jesc łagodny, albo na ostro.

Pierwszy raz jadłyśmy go w bardzo japońskiej atmosferze, bo przy typowym niskim stole przy ktorym się klęka na poduszkach. Żeby było śmieszniej, to taka zupę tez się je paleczkami. Najpierw wsuwasz makaron, a potem pijesz resztę z miseczki.
A ze były to moje poczatki z paleczkami, nie dosc ze wyglądało to komicznie, trwało to strasznie dlugo, zanim sobie cokolwiek nabrałam i kończyło się na tym, ze zupę zazwyczaj jadałam zimna. 


Ramen.
Niech Was lyzka nie zmyli! jadlysmy palami, jak na prawdziwe Japonki przystalo! :)


A to nasz pierwszy Ramen


A teraz, jak nalezy jesc...

Wszystko tu trzeba siorbać! Wciągasz kluski - musisz siorbac, pijesz herbatę - musisz siorbac! Kiedy u nas siorbanie uchodzi za niekulturalne, w Japonii jest to oznaka, ze Ci smakuje! I siorbie się głośno, tak, żeby kucharki słyszały w kuchni, ze to co ugotowały, smakowało Ci. 
Mamy przy tym mega ubaw:
- Ty Olka, weź siorb glosniej, bo pomyślą, ze Ci nie smakuje i już nas wiecej na Ramen nie zaproszą :)

Jeszcze z takich ramenowych ciekawostek – makaron jaki sobie nabierasz na paleczki, wciągasz palami do samego końca. Nie gryzie się makaronu w polowie jak np. już masz go w buzi za dużo :)
Taka sytuacja.

Wracając do ryzu – najbardziej zaskoczyły mnie ryzowe kanapki!
W Polsce jemy na okrąglo chleb, a tutaj taka kanapka jaka rodzice daja dzieciom do szkoly jest ryz, zawinięty w nori, czyli taki wodorost, którym owija się sushi, i w środku mogą być rożne rzeczy. Tak jak w polskiej kanapce – tuńczyk, jakieś mięcho, co tam sobie zażyczysz. I wygląda to tak:


Ryzowa kanapka
c.d.n


Buziaki!


7 komentarzy:

  1. pałeczki są masakryczne.. ja zawsze jak jem sushi to wypada mi ono z pałeczek w tym takim dziwnym sosie i rozwala się tam na kawałki.. straszne..

    OdpowiedzUsuń
  2. pałeczki są masakryczne.. ja zawsze jak jem sushi to wypada mi ono z pałeczek w tym takim dziwnym sosie i rozwala się tam na kawałki.. straszne..

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jadłam parę razy pałeczkami (nie wiem, czy dobrze je trzymałam), ale jakoś wyszło ;dd. Nic mi sie nie porozwalalo. A ten Ramen sama bym spróbowała...Udanych występów Filifionko! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. http://www.filmweb.pl/film/Mi%C5%82o%C5%9B%C4%87+o+smaku+Orientu-2008-338605 :P
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;) muszę obejrzeć!

      Usuń
    2. historia jako tata, ale od razu skojarzyło mi się po przeczytaniu bloga, no i narobilo apetytu:P

      Usuń