Następnego dnia rozpoczęły się próby do show, które miało się
odbyć za 4 dni. Dziewczyny miały do dyspozycji scenę, ja mogłam
zamknąć się w jednym z boksów karaoke i ćwiczyć do woli,
śpiewając, fałszując, drzeć się do woli, bo i tak mnie nikt nie
słyszał.
Japończycy
uwielbiają karaoke! To przecież ich wynalazek. Oprócz karaoke w
hotelu, w naszej małej miejscowości (jakieś 100 mieszkańców) znajduje się jeszcze jedno karaoke i płacą grube miliony, żeby sobie iść do takiego baru i pośpiewać.
Ja
w swoim boksie miałam do dyspozycji plazmę, dwa mikrofony,
dyskotekowe światła i specjalny pilot. Impreza!
Problem w tym, że pilot był w krzaki, więc wiele pożytku z niego nie miałam.
Problem w tym, że pilot był w krzaki, więc wiele pożytku z niego nie miałam.
Proszę Państwa, oto pilot! |
No i siedziałam sobie w tym boksie, ćwicząc, bo potem mieliśmy wspólnie wybrać piosenki do mojego repertuaru. Problem jednak polegał na tym, że miałam je śpiewać codziennie przez kolejne 4 miesiące...
I
tutaj zawsze pojawia się pytanie: "Czemu tak?! Bez sensu! Nie
znudzą Ci się te piosenki?"
No
to rozwiewam wszelkie wątpliwości:
Show codziennie wygląda tak
samo, dziewczyny tańczą te same układy, ja muszę śpiewać te
same piosenki, które pasują do ich układów. Oprócz tego na
płycie jest nagrana cała ścieżka dźwiękowa do show, z
wyliczonymi w sekundach przerwami. Nie byłoby do ogarnięcia w
sposób mechaniczny zmieniać codziennie repertuar.
I jeszcze
jedna ważna kwestia - goście hotelu praktycznie codziennie się
zmieniają, więc nie ma ciśnienia na to, żeby show codziennie było
inne.
Dlatego
też musiałam wybrać piosenki, które lubię, są ponadczasowe, szybko mi się nie znudzą no i takie, które ciągle będą dla mnie
wyzwaniem nawet po 4 miesiącach.
Miałam
śpiewać też dwie piosenki japońskie. No i oczywiście nie mogło zabraknąć "Szła
Dzieweczka", którą miałam śpiewać po polsku i japońsku.
Ogólnie w Japonii panuje przekonanie, że "Morie Ikimaszo" (japoński tytuł "Szła Dzieweczka") to rdzenna japońska pieśń. Kompletnie nie ogarniają, że z Polski do Japonii przywiózł ją jakiś zespół ludowy (Pani Ewa opowiadała mi historię, ale już nie pamiętam co to był za zespół), który w Japonii zyskał mega popularność a "Szła Dzieweczka" to był taki hit, że wymyślono do niej japońskie słowa.
Ogólnie w Japonii panuje przekonanie, że "Morie Ikimaszo" (japoński tytuł "Szła Dzieweczka") to rdzenna japońska pieśń. Kompletnie nie ogarniają, że z Polski do Japonii przywiózł ją jakiś zespół ludowy (Pani Ewa opowiadała mi historię, ale już nie pamiętam co to był za zespół), który w Japonii zyskał mega popularność a "Szła Dzieweczka" to był taki hit, że wymyślono do niej japońskie słowa.
Pozostałych piosenek
japońskich nie śpiewałam wcześniej, uczyłam się tylko tekstu, z
czym - wydawało mi się - będę miała największy problem. O ile
"For you" szło mi dobrze, to "Superfly" powaliło
mnie ze swoimi górami i dołami. W końcu, obniżona o 3 tony
tonacja pozwoliła mi w miarę brzmieć w tej piosence.
I
kolejny problem napawający mnie przerażeniem pierwszego dnia prób:
"Jak do cholery mam się nauczyć do soboty słów tych
japońskich piosenek, skoro uczę się ich już od tygodnia i lipa?!"
Tutaj
niestety nie mogłam sobie na to pozwolić.
No i zaczęłam
panikować. Nie chciałam narobić wstydu sobie, ani Pani Ewie, tylko dlatego, że się tekstów piosenek nie mogę nauczyć.
Spięłam
tyłek i ćwiczyłam, ćwiczyłam, ćwiczyłam...
c.d.n
P.S Ciągle brak lapka. Sytuacja jest o tyle gorsza, że nawet głupiego kabla tu nie mogę kupić, a jakikolwiek japoński notebook będzie miał japońskie oprogramowanie i japońscy panowie informatycy nie są w stanie pokonać problemu jakim jest przeprogramowanie go z japońskiego na angielski.
Już mi po prostu głupio pożyczać co chwilę laptopa od dziewczyn...
Ale żeby nie kończyć tak negatywnie to załączam pozytywne zdjęcie Oli przed Hotelem :)
Napis za Olą to po japońsku Shidotaira - nazwa naszego hotelu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz