Jeśli chodzi o Japonię to jestem kompletnym żółtodziobem.
Jednym z tych, którzy nie słyszą różnicy pomiędzy chińskim i Japońskim i którzy
o Chińczykach i Japończykach mówi „przecież to jedno i to samo”.
Przed wyjazdem nie chciałam się dowiadywać niczego o tym
kraju, nie chciałam się uczyć japońskiego, chociaż Matt chodził za mną i
powtarzał mi japońskie słówka.
Ale tak właśnie chciałam, dlatego teraz każdy dzień, każda
potrawa, słowo, jakieś zachowania, to zaskoczenie i będę sobie odkrywać Japonię
na własnej skórze.
Pierwsze takie zdziwko zaliczyłam jak okazało się, że ruch w Japonii jest
lewostronny.
Weszłyśmy po raz pierwszy do naszego mieszkania (btw. Nie mieszkamy
w hotelu - mieszkamy obok, dzięki temu możemy za darmo korzystać z dobroci
hotelu). Trochę się obawiałam tego naszego mieszkania. Kiedy przed wyjazdem
pytałam Pani Ewy o jakieś haczyki związane z kontraktem, bo wszystko wydawało
mi się zbyt idealne, powiedziała, że jedynie mieszkanie może mi się nie
podobać.
No i faktycznie trochę się przestraszyłam na początku.
Wchodzimy przez główne drzwi, a tam garaż, wszędzie porozstawianych jest
mnóstwo opon, śmierdzi petrolem. W pierwszej chwili myślę sobie - masakra.
Tylko Kamila i Ania, które były już tutaj rok temu piszczały z radości i
ekscytowały się, że znowu tu są. Myślałam sobie, że czego tu się cieszyć?!
Weszłyśmy na pierwsze piętro, które było do zagospodarowania
tylko dla nas (na parterze mieszkają Chinki, także pracujące w hotelu). Aparto,
jak nazywamy teraz nasze mieszkanie, wcale nie było takie straszne jak się
zapowiadało. Mamy ogromny pokój połączony z kuchnią, łazienkę i podgrzewaną
toaletę (!). Kuchnia wyposażona w mikrofalówkę, opiekacz i mój hit – podgrzewacz
do wody, dzięki któremu woda, którą się zagotowuje jest cały czas gorąca. Nie
musisz więc gotować jej za każdym razem jak chcesz się napić herbaty, tylko
podchodzisz i nalewasz sobie wrzątku jak z dystrybutora. Nie wiem na jakiej
zasadzie działa, pewnie zżera dużo prądu, ale na szczęście nie musimy się tym
przejmować. Na wodzie też nikt nie oszczędza w całej Japonii. To, że kapie
to mało powiedziane. Tutaj woda ma lecieć ciurkiem, żeby był stały przepływ i
woda nie zamarzała. Nie dość, że są tu cienkie ściany to jeszcze rury znajdują
się płytko pod ziemią. Gdyby były głębiej, tak jak u nas w Polsce, byłyby często
uszkadzane przez wstrząsy.
Sypialnie to nasze dwie komory, jak je nazywamy, bo w pokojach, w których śpimy
nie ma okien! W jednej śpi Ania z
Kamilą, w drugiej ja z Olą. Mamy po dwie garderoby w każdej komorze, szafeczki,
pierzyny, kocyki, wygodne łóżka. A zaletą braku okien jest to, że śpi się jak
małe dziecko. Można spać ile wlezie, bo jest kompletnie ciemno i cicho dopóki
ktoś nie otworzy drzwi. Uwielbiam tą ciszę totalnie kontrastującą z głośnymi
klaksonami gości weselnych, trąbami podczas uroczystości państwowych czy
bębniarzami, którzy urządzają sobie co sobotę rano show na placu ratuszowym…
pod naszym mieszkaniem w Paryżu.
Ogólnie rzecz biorąc mieszkanie jest bardzo przestronne, wygodne, jest mnóstwo miejsca.
Nic więcej tam nie potrzeba.
Już pierwszej nocy w Aparto przywitały nas japońskie żyjątka!
Taki o motylek ;)
A żeby nie było, że to taki mały owadzik to tutaj motylek z
oknem.
Zaraz po tym, jak wniosłyśmy walizki do Aparto poszłyśmy w
końcu do hotelu, żeby przywitać się z pracownikami. Odbyło się zebranie
podczas którego zmasakranowane dwoma dniami podróży myślałyśmy tylko o tym,
żeby się wykąpać.
I przytrafiła nam się pierwsza zwyczajowa gafa.
Kiedy szef zarządził koniec zebrania i wstał, ja i Ola
wstałyśmy razem z nim. Po czym dziewczyny powiedziały, żebyśmy szybko usiadły
spowrotem.
Jak się okazuje, najważniejsza osoba w towarzystwie zawsze wstaje pierwsza, potem
wstają osoby kolejne w hierarchii.
My wstałyśmy na końcu.
Nie wiem czy dlatego, że Pani Ewa chciała okazać wszystkim
szacunek, czy dlatego, że jako artystki powinnyśmy czuć się mniej ważne, czy
dlatego, że kobieta w Japonii odgrywa najmniejszą rolę.
Myślałam, że tego dnia już nic nie może mnie zaskoczyć bardziej niż show na lotnisku, shinkansen,
nasze mieszkanie, czy wszystko inne.
Myliłam się dopóki nie poszłam do łaźni…
Ale o tym w następnej notce J
Buziaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz