04 października 2013

Filifionka w drodze do Japonii

Kryzys pojawił się jak kupowałam bilet powrotny na samolot z Paryża do Wrocławia. To był jedyny taki moment, w którym pomyślałam sobie, że nie chce jechać. Wyobrażałam sobie ile przy tym będzie płaczu.
No i dokładnie tak było. Wakacje nad Lazurowym to było takie nasze pożegnanie. A ja przygotowywałam się mentalnie. Chłonęłam każdy moment, dotyk, zapach, uśmiech i żeby nie było już tak romantycznie to starałam się zapamiętywać też wszystkie złe chwile, tak żeby za bardzo nie musieć tęsknić i żeby starczyło na 4 miesiące.

Wszyscy pytali się jak tam przed Japonią. A ja jak przed Turcją – nawet nie wiadomo czego się spodziewać. W domu atmosfera stała się napięta, bo ja luzik – niczym się nie przejmowałam. Zaczęły się robić jakieś spiny, nawet Kasjan już pod koniec strzelił mnie focha w którymś momencie J

Zrobiłam pożegnalną imprezę (nawet z księdzem się pożegnałam!) i pojechałam w końcu na lotnisko obładowana dwoma walizkami i dwiema torbami. 

No i wtedy zaczęłam się denerwować. Takie sobie emocje zafundowałam, że masakra.


Na lotnisku poznałam w końcu tancerki – dziewczyny, z którymi przyjdzie mi mieszkać 4 miesiące!
Ania (26), Kamila (28) i Ola (19). Jechała z nami jeszcze Pani Ewa - organizatorka.


Z Anią rozmawiałam już wcześniej na facebooku. Pytałam się ogólnie jak to wszystko wygląda (potem okazało się, że to co mi powiedziała to dopiero kropla w morzu).
Z Kamilą poznałam się bliżej w samolocie. Zaczęła tańczyć w Domu Kultury, a potem zapisała się na jazz i modern. Studiowała choreografię i teraz jest na magisterce i studiuje coś związanego z animacją i czasem wolnym. Do Japonii leci już drugi raz.
O Oli kiedyś stworzę osobną notkę, bo dziewczyna jest warta podziwu i można ją stawiać za przykład. W każdym razie zamieszkałam z nią w pokoju, w wyniku czego nie śpimy po nocach, bo nie możemy się nagadać.

Wracając do podróży.

Lot trwał prawie 12h, podczas których przemierzyliśmy w przestworzach prawie 1000 km, które zleciały mi zaskakująco szybko. Siedziałam z takim Szwedem, który uczył mnie jeść pałeczkami, bezowocnie niestety. Obejrzałam Kac Vegas 3, pouczyłam się moich japońskich piosenek, na których naukę jestem oporna, pojadłam i pospałam.


A jak się obudziłam, to siedziałam z motylkami w brzuchu, bo dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie jestem poza domem, a rzekłabym nawet, jestem na drugim końcu świata…

P.S Już jutro wielki dzień - pierwsze show! Ale spokojnie, relacja wkrótce (muszę jakoś stopniować napięcie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz