26 września 2013

Jeszcze mnie tam nie było!

Skończyłam studia i chciałam, tak jak ci wszyscy goście hostelu, z którymi miałam do czynienia przez ostatnie pół roku, zrobić sobie przerwę. W tym czasie miałabym czas zastanowić się co chcę ze sobą zrobić potem i dobrze wybrać magisterkę.

Zacne idee, a potem wszystko się wywróciło do góry nogami... jak zwykle.

Od początku.
Nasłuchałam się o kontraktach na statkach i wydawało mi się to fajną opcją, a że mieszkałam akurat w jednym miejscu dłużej niż 4 miesiące - mój naturalny rytm życia zaczął domagać się zmiany miejsca zamieszkania. Po cichu zaczęłam sobie szukać w internecie różnych opcji wyjazdowych, żeby móc sobie zarobić przy okazji. Wpisywałam takie hasła jak: "wokalistka na kontrakt", "muzycy na statek" itp. Zajęło mi to może z 10 minut i znajduję takie ogłoszenie: "Poszukiwana wokalistka z doświadczeniem na 4-miesięczny kontrakt do Japonii".

- Jeszcze mnie tam nie było - pomyślałam.

Odpisałam, że mam 22 lata i 5 letnie doświadczenie na scenie i proszę o szczegóły kontraktu. Nie bardzo wierzyłam, że dostanę jakąkolwiek odpowiedź, bo ogłoszenie było na stronie już od dłuższego czasu. Oczywiście nic nikomu nie mówiłam, że się przymierzam do takiego przedsięwzięcia, no bo na razie po co.

A tu proszę! Dostaje wiadomość:

"Warunki kontraktu :
> 4 miesiace od października
> honorarium
> bilet lotniczy w obie strony
> mieszkanie
> wyżywienie"

Moja reakcja:



... i myślę sobie "nie no to na pewno jakaś agencja towarzyska się pod tym kryje i tylko czeka na jakieś naiwne laski". Ja oczywiście chciałam sprawdzić ową "agencję", żeby po prostu inne dziewczyny się na to nie nabierały :)

W końcu zapytałam Matt'a co o tym myśli - podkreślam - co o tym myśli, a nie "czy mnie puści", bo ja, pomimo jakiejkolwiek jego reakcji, i tak bym zrobiła dokładnie to, co sobie zaplanowałam. 
(Uważam, że w moim wieku ograniczenia takie jak "mam chłopaka" nie mają racji bytu, a jeśli już takowe by zaistniały, to znaczy, że to chłopak jest ograniczony i trzeba go wymienić  na lepszy model, w trakcie, albo po powrocie :-) 
Oczywiście Matt wsparł mnie w tym kolejnym abstrakcyjnym pomyśle i powiedział, że koniecznie powinnam skorzystać z takiej okazji, jeśli faktycznie jest tak, jak było napisane w ogłoszeniu.
Była jeszcze kwestia tego jak wytrzymamy bez siebie te 4 miesiące, zaraz po tym jak mieszkaliśmy ze sobą przez pół roku, spędzając ze sobą 24/7. Ale my jesteśmy już zaprawieni w boju, i wiemy dobrze co to związek na odległość. 
Co ma wisieć, nie utonie.

I tyle na ten temat.

Jeśli jeszcze jakaś dziewczyna waha się czy wyjechać czy to do pracy, czy na Erasmusa, czy gdziekolwiek jeszcze to dawać mi ją tutaj do cioci Gosi na rozmowę :-) bo aż serce mi się kraje jak słyszę historie takich niewykorzystanych szans.


Ciąg dalszy, o mojej pierwszej wizycie w "agencji towarzyskiej", napiszę już niedługo, a na razie to tyle z mojej strony. 
Postaram się pisać często (będę miała na to mnóstwo czasu, czy tego chcę czy nie). Japonia, czyli z czym się to w ogóle je, ale też książki, filmy, recenzje, może uda mi się wszcząć jakieś dyskusje na poruszane przeze mnie tematy - tym wszystkim co mnie interesuje będę się zajmowała przez 4 miesiące na tym blogu.
Oczywiście nie robię tego wszystkiego, żeby się lansować  (no może trochę :-) , ale z mojego poprzedniego bloga www.erasmuski-w-turcji.blogspot.com powstała książka! A to jest już mega nagroda i kolejna motywacja, żeby dzielić się tym moim życiem na walizkach z innymi.
Moje "dziecko" do kupienia w wersji ebook na:
Buziaki!

Aaaa i jeszcze bym zapomniała! Równolegle będę pisała ten blog po angielsku na stronie:
www.filifionkainjapan.blogspot.com

Do wyjazdu zostały 4 dni!

2 komentarze:

  1. Japonia moja miłość, będę więc śledzić Twoje wpisy na bierząco! :D Powodzenia w wyprawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Cieszę się, ja w zamian postaram się pisać ciekawie ;)
      Dzięki wielkie!

      Usuń